Moje.
Styczeń to miesiąc, za którym nie za specjalnie przepadam. Głównie ze względu na chłód, z jakim się go kojarzy. Nie przepadam za długimi nudnymi miesiącami ani za czekoladą deserową. I mam awersję do mijającego czasu. Lata mijają, a człowiek się starzeje. Wciąż pamięcią sięgam do najlepszych momentów dzieciństwa. W mojej głowie skupiają się wizyty u rodziców taty, głównie te latem, bo były beztroskie! Soczyste truskawki z pola babci, świeże mleko z pianą na ustach i krowa, którą lubiłam. I kury, za którymi zawsze biegałam jak to dziecko. Pamiętam wypady do cioci, wspólne baseny, a zimą narty. Buszowanie w garderobie albo w jej sklepach. Zimą odgrzebuję reminiscencje z świąt Bożego Narodzenia u siostry taty. Wspominam je z wielu powodów, nie tylko tych, że był wtedy normalnie śnieg i Mikołaj, a właściwie mój kuzyn w stroju tego oto pana, ale chociażby z tego, że tęsknię za tym czasami.
Dzieciństwo mnie rozczula i sprawia, że je uwielbiam. Nostalgia dopada mnie w te styczniowe wieczory... Styczeń to nie tylko miesiąc, część pory roku. W styczniu, ósmego dnia, urodziłam się. Zawsze byłam spokojnym, grzecznym dzieckiem. Przynajmniej tak się mówiło, bo wiecie... Różnie to bywa. Nie sprawiałam większych problemów w zerówce czy w szkole. Rodzice darzyli mnie wielkim zaufaniem i pozwalali na rozwijanie swojej osobowości, celów i tego, co mnie pasjonowało. Rodzina była dla mnie jednym z ważniejszych aspektów życia, chociaż jako samotnik preferuję własne cztery kąty. Jako dziecko byłam całkiem inna niż teraz. To normalne, w końcu człowiek zmienia się wraz z czasem.Dojrzałość przychodzi z wiekiem, pojawiają się pewne cele, ambicje i chęci coraz szersze są. Chcemy więcej i więcej. Zaczynamy rozumieć wartość i nietrwałość. Zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko co piękne jest wieczne, że świat jest nieprzewidywalny i los daje czasem nieczyste karty. Rozumiemy logarytmy, ale dostrzegamy trudności z zrozumieniem, pogodzeniem się ze startą czegokolwiek, kogokolwiek... Nic nie zostaje takie samo, a perfekcja nie istnieje. Osiemnaście lat minęło mi jak ekspresowy pociąg. Poznałam tyle rzeczy, tylu ludzi, przeżyłam różne sytuacji, które nie raz sprawiały, że trudno było mi się podnieść z dna i nie raz obrastały mnie w piórka. A teraz kiedy osiągam dorosłość, wkraczam, jak to się mówi, w nowy etap swojego życia, jestem pewna, że czeka mnie jeszcze więcej życia i jeszcze więcej piórek, upadków oraz pociągów. Trochę jeszcze ta liczba do mnie nie dociera, chociaż jak tak rozmyślałam parę godzin temu, to zdałam sobie sprawę, że przecież ja już wcześniej byłam dojrzała, a 18. to była kwestia czasu.
Na tą specjalną okazję, mam skromne, ale wymagające życzenie. Będzie wymagało zaangażowania z mojej strony i życzliwości innych ludzi. Chciałabym, aby... Ale to może zostawię dla siebie:)
Przy okazji chciałam podziękować za wszystkie życzenia, oby się spełniły! :) Miłego dnia, buziaki!
Przy okazji chciałam podziękować za wszystkie życzenia, oby się spełniły! :) Miłego dnia, buziaki!
Przeczytałam dopiero kilka twoich postów, ale już podoba mi się twoja lekkość pisania. No i masz rację, dzieciństwo było pięknym czasem... Chciałabym mieć chociaż te 18 lat, ale niestety czas leci i nikogo nie pyta o zgodę.;)
OdpowiedzUsuń