In thoughts

Troskliwe oczy i sliczne uszy

Zastanawia mnie dużo rzeczy, często niepotrzebnych. Często zbyt mocno się nakręcam, denerwuję, rozczarowuję. Nikt nie jest idealny i każdy popełnia mniejsze bądź większe błędy, niestety. Jednakże nie potrafię jednego. Przejść obojętnie wobec potrzebującego. I nieważne, czy ma ładne oczy, fatalny styl czy cztery nogi. Dzisiaj miałam kilka rzeczy do załatwienia. Ruszałam się trochę tu, trochę tam. I wiecie co? Widziałam go rano, w południe, po południu i wieczorem. I nikt, podkreślam nikt, się nim nawet nie zainteresował. Najgorsze, bo nawet sąsiadka, przy której płocie znalazł sobie kawałek miejsca, podejrzewam nic nie zrobiła. Wróciłam do domu zmęczona, ale gdy zobaczyłam jego, pomyślałam sobie, że kurcze to są problemy. Zrozumiałam, że cały dzień był sam. Porzucony. Zupełnie bez niczego, nikogo... Najgorsza nie jest samotność, a osamotnienie. 
Przeszłam na drugą stronę i podeszłam do niego. Jasne, miałam gdzieś z tyłu głowy obawy, czy nie zrobi mi krzywdy, ale tak naprawdę się tym zbytnio nie przejmowałam. Przejmowałam się nim. Tą żywą istotą, która spojrzała po chwili na mnie tymi pięknymi zasmuconymi oczami. Dotknęłam opuszkami palców jego miękką główkę. Ma długą ciemną sierść z odcieniami kawy z mlekiem. Duże cztery łapki i urocze oklapnięte uszy. Dotknęłam go, a on mi nawet krzywdy nie zrobił. Spojrzał na mnie i podszedł bliżej, jakby chciał być blisko. Nie potrafię tego wyjaśnić, po prostu nie wiem jak, ale utworzyła się jakaś więź między człowiekiem a psem. Mimo że jesteśmy sobie obcy, zaufaliśmy sobie w pewnym stopniu. Nie potrafię zrozumieć, jak ktoś mógł porzucić te troskliwe oczy i śliczne uszy. Niestety, podejrzewam że raczej sam z siebie nie uciekł, zachowałby się inaczej. On cały dzień w tym jednym miejscu sobie leżał. Nic mu się nie stało, nie ma żadnej ranki czy opuchlizny. Jest tylko osamotniony, pozostawiony sam sobie. Przez kogoś, kto nie był dojrzały wystarczająco na więź z czworonogiem... Chciałam go wziąć do siebie, ale widać, że ostrożnie czynił dalsze kroki oddalające go od tego miejsca. Zupełnie jakby miał nadzieję, że ktoś po niego zaraz wróci. Tak to wyglądało z mojego punktu. Przyniosłam mu psie chrupki i miskę wody. Zaczął chrupać. Wcinał, a śliczne uszy mu się trzęsły ze szczęścia. Później napił się wody i znowu jadł. Wróciłam z dokładką, tym razem do mnie przybiegł. Ludzie przejeżdżali obok, każdy się patrzył. Niektórzy nawet zwalniali, aby się przyjrzeć, a później? Przyśpieszali. Odjeżdżali. Ot tak. Czasami obojętność innych mnie aż razi. Już nie pierwszej czworonożnej biedulce staram się pomóc. Nie uważam się za drugą Krupę, nie robię nic szczególnego, a jednak mogę sprawić, że pomogę. Chociaż się postaram. A te oczy? Wynagradzają wszystkie inne "problemy" i troski dnia codziennego...
Mam nadzieję, że jeszcze mu pomogę, jeśli będzie tylko tego potrzebował.
Przekaz postu wydaje się prosty myślę. Nikt nie jest idealny, ale nie trzeba nim być, aby zatrzymać się na chwilę, wyciągnąć dłoń w drugą stronę i spróbować, na ile tylko potrafimy i możemy. Szczególnie tym bezbronnym, osamotnionym. 

Related Articles

0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...