In thoughts

KILKA METRÓW KWADRATOWYCH

Zamykasz drzwi na świat i nie zamierzasz wpuszczać żywej duszy. Zamykasz się. Rzucasz rzeczy i zasuwasz rolety. Wyciągasz swój ulubiony kubek i zaparzasz ulubioną herbatę. Albo kawę, na co tylko masz ochotę. Słodzisz na gorszy dzień, odpuszczasz na lepszy czas. Delektujesz się smakiem. Włączasz muzykę albo siedzisz w głuchej ciszy. Obserwujesz ściany i rzucasz wzrokiem. I jesteś szczęśliwa albo na odwrót. Jest ciężej z każdym oddechem albo lżej niż wczoraj. Zaciągam się i wypuszczam wolno. Czasu nie cofniesz, jedno jest istotne. Te cztery ściany, te kilka pomieszczeń i kilka okien. Kilka metrów kwadratowych, na które zrzucasz ostatnie ubrania. Metry kwadratowe, które gwałcisz swoimi krokami. To to miejsce, gdzie dusza rozbiera się do naga. I gdzie ciało nie musi być idealne. Gdzie włosy nie muszą być ułożone. Gdzie możesz spalić jajecznicę i upiec zakalce. To miejsce, gdzie możesz zamknąć się na świat i gdzie możesz być sobą. Zrzucasz z siebie wszystko, dosłownie. Wszystkie problemy, wszystkie zmartwienia zewnętrzne, koszulę i sukienkę, podkłady i mascary. Tu przytulasz się i dzielisz sobą. Tu łamiesz zasady i tworzysz na nowo. Śmiejesz się i płaczesz bez konsekwencji. To nie stan materialny, ale coś, co stwarzasz zaczynając od samego siebie. Urządzasz wspomnieniami i uczuciami. Nieważna jest ta półka z Ikei, wartościowsze jest to, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Miłość i bezpieczeństwo, ostoja. Pewna bariera. I granica. Słownik dobrych rzeczy. Trzy litery. 

Dom. To miejsce, gdzie kochamy i jesteśmy kochani. To tu jest najmocniejszy smak i najgłośniejsza kropla. To tutaj rozbieram się i tulę do pościeli. Dotykam krawędzie ścian i muskam nożami sałatę. Biegam z płonącym sercem i upadam z gorzkimi łzami. Obserwuję pierwszy śnieg i pierwszą wiosnę. Chronię się przed nieznośnym, wykańczającym. Zamykam się na świat i piszę do was. Wieczorami przeglądam zdjęcia, wspominam starą miłość i niespełnione obietnice. Dotykam welon, którego nie czuję. Wracam do radosnych momentów z przyjaciółmi. Wracam pamięcią do szampana, którego korek wystrzelił w sufit. I do zdjęć, które robiłam z nimi. Do lustra, w którym Go widziałam. I do miski, w której mieszałam jajka z mąką. Wracam do drzwi, które mają drugą stronę. I do kanapy, na której pisałam najlepsze wiadomości tekstowe. Róg, w którym witałam i żegnałam. Otwierałam się i zamykałam. Jadalnia, w której kłóciłam się. Pokój, który dawno utonął we wszystkich uczuciach strachu i namiętności. Wyrzucam ubrania z komody i szoruję rogi. Wiercę w ścianach, robię hałas. Uderzam młotkiem i włączam pralkę. I czasem tańczę. I potrafię siedzieć w koszuli do wieczora, krzątając się po kątach. Dom to miejsce, gdzie mogę być sobą. Dom kołysze do snu. Dom nie ocenia, nie rozlicza, kocha bezwarunkowo i bezinteresownie. Dom to coś więcej niż konstrukcje, to nie cegły i okna, ani stropy. To coś znacznie więcej i więcej. Dom to nie to samo co budynek. Nie obrażaj wspaniałego. Szanuj i wzmacniaj, kształtuj. Dbaj o każdy centymetr. Ocieplaj. Ukryj przed nieznajomymi. 

Related Articles

1 komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...