In photos

Szalenie beztroskie, trochę delikatniej

Doskonałość jest zimna i boi się zbliżenia. Na dniach wybrałam się na spacer o poranku, właściwie to nie było tak wcześnie, ale i tak wyszłam z domu. Ruszyłam się, nie mogłam wysiedzieć w czterech ścianach, nawet jeśli miałam chwilami nogi z waty. Byłam wtedy trochę chora i nie czułam się najlepiej, ale dłużej nie mogłam odpoczywać i gapić się w sufit. Wzięłam więc aparat, mojego towarzysza od dobrych trzech lat. Chwyciłam rękawiczki, narzuciłam płaszcz i odziałam się szalikiem. Szłam przed siebie w stronę lasu i wdychałam zimne powietrze. Ciężkie, bo czułam je w płucach i szorstkie, bo drażniło moje gardło. Migawka poszła w ruch. Gapa ze mnie! Znowu zapomniałam ustawić czułość iso. Ujęcia nie spodobały mi się w ogóle, wyszły nijak. Po chwili zrobiło mi się zimno. Wiatr wiał tego poranka bardzo, a ja nie wzięłam ze sobą czapki. Nie dbam o zdrowie można powiedzieć, ja nazywam to trochę delikatniej. Hartuję się. Co chwilę przejeżdżał obok jakiś samochód. Kilka lat temu tak nie było. Opuszczoną ulicę wypełniali ludzie, którzy wybierali się nad wodę w upalne lato. Pamiętam samą siebie, jak ją deptałam bladymi stopami z dużym dmuchanym krokodylem pod pachą. Nabierałam wszystkie dzieciaki nad zalewem, że on jest prawdziwy! Niektórzy byli naprawdę łatwowierni, jak to dzieci... Stojąc chwilę w miejscu, trzymając ten aparat, obserwowałam  barwne słońce i w pamięć uderzyło właśnie to wspomnienie. Wspomnienie lata szalenie beztroskiego, kiedy jako dziecko patrzyło się na świat zupełnie inaczej.

Czytaj więcej

Share Tweet Pin It +1

4Komentarze

In thoughts

Nie raz się zgubisz, ale musisz się odnaleźć.

Jestem kobietą, mam 17 lat i niedługo, bo już w styczniu, będę pełnoletnia. Zaczęłam dzień tradycyjnie od kawy, bo to dla mnie największa przyjemność, na jaką jestem w stanie sobie pozwolić. A właściwie jedyna, która mnie cieszy. Mam siedemnaście lat, które minęły tak szybko, że aż trudno mi to dostrzec. Wszyscy mówią mi o przyszłości. Anonsują o studiach, pomijając maturę, którą najpierw muszę przecież zdać (a matematyka dosłownie doprowadza mnie do płaczu). Szkoła. Uniwersytet. Łódź. Warszawa. Albo od razu dajmy na to Meksyk, kto wie! No właśnie. Ja sama nie wiem. Zastanawiam się, kiedy przychodzi ten czas, że wiesz co chcesz robić? To znaczy, ja wiem, co bym chciała, ale skąd się wie, że to jest dla nas odpowiednie, że to faktycznie to? Skąd mamy pewność, że czerwony będzie lepszy od niebieskiego, że lepiej nic nie mówić niż powiedzieć za dużo, że lepiej pójść na lewo niż na prawo. Jak zarobić miliony dolarów albo chociaż tą najniższą krajową? Jak posklejać to, co dawno się rozsypało niekoniecznie z naszej winy, czy w ogóle jest taka powinność? Jak być szczęśliwym i pewnym, że postępuje się właściwie i zgodnie z zasadami moralnymi oraz prawnymi? Szczerze nigdy nie potrafiłam erudycyjnie odpowiedzieć na to ostatnie pytanie. Zawsze, co odpowiadałam innym, to "bądź szczęśliwą/y", "bycie szczęśliwym jest najwyższą wartością", "szczęście to wszystko, co Ci trzeba". Trochę epikurejskie poglądy. Ale zostaję przy tym nieustannie, może dlatego, że nie potrafię nic innego imaginować, a może przez to, że "szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli". Zrównoważenie sobie świata, znalezienie prawdziwej przyjemności życia to niełatwa sztuka. Ścieżka nie zawsze będzie równa i prosta, nie raz się potkniesz, ale musisz się podnieść. Nie raz się zgubisz, ale musisz się odnaleźć. Odnaleźć siebie i swoje miejsce w świecie, to prawdziwe źródło szczęścia. Mam siedemnaście lat i muszę znać swoje miejsce, znaleźć więcej siebie w sobie, potrzebuję się zgubić i odnaleźć. Bo na tym to wszystko chyba polega. Taki jest wszechświat, a Ty jesteś w nim.

Czytaj więcej

Share Tweet Pin It +1

3Komentarze

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...